Dorosła Dziewczynka – czyli kto?
Czy zdarza Ci się tak czuć, że niby masz już swój wiek, a czujesz jakbyś była dzieckiem?
Czy w ogóle kiedykolwiek zastanawiałaś się nad tym z czego to może wynikać?
Dorosła, czyli jaka?
Pierwsze co przychodzi mi na myśl, to odpowiedzialna za siebie i swoje życie, za wybory jakich dokonuje. Dojrzała emocjonalnie, świadoma swoich emocji. Świadoma siebie, swoich talentów i swojej wyjątkowości ale też znająca swoje słabe strony i braki. Dorosła to taka, która słucha siebie i swojej intuicji, która żyje w przyjaźni ze sobą. Ta, która umie zadbać o swoje potrzeby, ale nie kosztem innych i dba o innych ale nie kosztem siebie.
Dziewczynka, czyli…?
Niedojrzała, emocjonalna, zależna, niepewna siebie, nie znająca swojej wartości, nie posiadająca swojej tożsamości w pełni ukształtowanej, zagubiona, pełna obaw i niepewności. Z lękiem przed życiem i wzięciem za nie odpowiedzialności.
O co chodzi z tą dorosłą dziewczynką?
Dorosła Dziewczynka najprościej mówiąc, to określenie kobiety, która jest już osobą pełnoletnią, która osiągnęła dojrzałość fizyczną, prawną i społeczną, a wewnętrznie (emocjonalnie) jest dzieckiem, które często doświadcza chaosu emocjonalnego, nie wie często kim jest i czego chce. Ma zaburzone poczucie bezpieczeństwa, kobiecości, wartości i miłości. Nie potrafi zbudować trwałych i zdrowych relacji z innymi.
Skąd ten problem?
Z domu, który funkcjonował z różnych powodów w dysfunkcyjny sposób. Doświadczanie częstego stresu, braku poczucia bezpieczeństwa, miłości, akceptacji, bliskości, braku więzi emocjonalnych z rodzicami lub rodzicem, choroby jednego z członków rodziny, spowodowały deficyty na poziomie emocjonalnym. Dziecko żyjąc w dysfunkcyjnej rodzinie by przetrwać nauczyło się stosować mechanizmy obronne. A potem taka dorosła osoba przeniosła schematy wyniesione z domu w dorosłe życie. Konsekwencją są trudności w tworzeniu dojrzałych relacji ze sobą i z innymi oraz w codziennej jakości życia.
Często możemy nawet nie zdawać sobie sprawy, że mamy problem. Czasem tak podskórnie coś czujemy, ale ciężko jest to ubrać w słowa i dookreślać. I dopiero kryzys życiowy okazuje się błogosławieństwem. Kryzys i związane z nim emocje mogą być szansą, aby odkryć swoje deficyty i je przepracować. Ważne by chcieć i dać sobie czas do przejścia tej drogi od zranienia do uzdrowienia. Jest to często dłuższy proces, czasem bolesny, gdy trzeba wrócić do pewnych przeżyć i doświadczeń, gdy dotyka się trudnych momentów, gdy porządkuje na nowo emocje. Jest to też niezwykły czas wzrostu i rozwoju, wglądu, poszerzenia świadomości i nowa jakość życia.
Sylwia Krajewska